Ogłoszenie

Pogoda na dziś: Słońce prześwituje przez chmury. Czuć chłodne, jesienne powietrze.

#1 2011-03-25 15:48:37

Emily Isabella Hall

http://th.interia.pl/30,b696b56024132956/prof.gif Profesor

2978779
Skąd: Kanada-Toronto
Zarejestrowany: 2011-03-22
Posty: 2303
Punktów :   

Historia Emily Isabelli Hall.

Urodziłam się 24 lipca 1993r w Toronto, w jednym z miejskich szpitali. Wychowali mnie kochający rodzice-Edith i Andy.Byłam zdrową dziewczynką, nigdy nie chorowałam. Nie sprawiałam problemów, jednak rodzice często się o mnie martwili. W przeciwieństwie do dzieci sąsiadów nie spędzałam dnia na oglądaniu kretyńskich bajeczek w telewizji, lecz przesiadywałam całymi dniami w sadzie mojej ciotki. Wdrapywałam się na najwyższe drzewo, kalecząc przy okazji kolana. Zabierałam ze sobą grube książki i czytałam je aż do zmroku, przegryzając od czasu do czasu jabłka. Nie nosiłam sukienek tak jak inne dziewczynki. Wiąże się z tym pewna przykra historia. Pewnego razu bawiłam się w ogrodzie. Miałam na sobie kolorową sukienkę w grochy. Odbijałam piłkę o ścianę. Za którymś razem wymsknęła mi się z rąk i wylądowała za płotem. Chciałam przeskoczyć płot, jednak usłyszałam dźwięk drącego się materiału. Zawisłam na sztachecie czekając na rodziców przez dobre cztery godziny. Uczyłam się dobrze, nie miałam specjalnych problemów z materiałem, choć z zachowaniem było różnie. Od pedagoga usłyszałam, że jestem agresywna, bo nie jestem blondynką i nie mam niebieskich oczu... W przerwach między nauką a czytaniem przesiadywałam w gabinecie mamy, czekając na jej powrót z pracy. Wyglądałam przez okno na ulicę wypatrując wysokiej brunetki, która uściska mnie zaraz po wejściu do domu. Rodzice pracowali do późna w Ministerstwie Magii. Dni dłużyły mi się niemiłosiernie. Miałam więc czas na rozwijanie magicznych umiejętności. Poznawałam pierwsze zaklęcia, uczyłam się latania na miotle. Tato powiedział mi kiedyś, że zostanę szukającym w drużynie. Chcąc spełnić swoje marzenie trenowałam z nim do utraty sił. Któregoś dnia mama nie wróciła do domu. Rodzice rozwiedli się, co nie wpłynęło na moje relacje z nimi. Spotykaliśmy się w każdy weekend. Puszczaliśmy razem latawce, łowiliśmy ryby, szukaliśmy Pufków... Skończyłam 11 lat i jak na czarownicę przystało zaczęłam uczęszczać do Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Zostałam przyjęta do domu Gryfonów. Nie byłam wybitną uczennicą jednak z niektórych przedmiotów szło mi wyjątkowo dobrze. Poznałam wielu przyjaciół, wszystko zaczynało się układać. Polubiłam eliksiry...Kilka lat później w noc Halloween do wielkiej sali wdarli się dementorzy. Z początku wszyscy uznali to za żart. Jednak sytuacja była poważna... Szkoła z powodu licznych listów z zażaleniami od rodziców powoli zaczęła pustoszeć. Moi rodzice również byli przerażeni i tak jak inni uczniowie musiałam zmienić szkołę. Trafiłam do Siedziby Potomków Slytherina mając 16 lat. Szybko się zaaklimatyzowałam. Jako pierwszą poznałam Inez Herid, która już niedługo stała się moją najlepszą przyjaciółką. Spędzałyśmy razem cały wolny czas. Śmiałyśmy się bez przerwy, korzystałyśmy ze świeżego powietrza. To były najpiękniejsze dni mojego życia. Pewnego dnia w szkole pojawił się Oliver. Wysoki blondyn. Nigdy nie podobali mi się blondyni, jednak on miał w sobie to coś... Był wampirem. Nawiązałam z nim dobry kontakt. Sama nie wiem w którym momencie zauważyłam, że mi się podoba... Chciałam być taka jak on. Osiągać niesamowitą prędkość, czytać w myślach, mieć wyostrzone zmysły... Zgodził się. Przemienił mnie a niedługo po tym zniknął z mojego życia. Podarował mi na pożegnanie krwisto-fioletowy kamień, pozwalający mi wychodzenie na słońce. Szkoła świeciła pustkami. Wróciłam do Toronto. Straciłam kontakt z Inez, nie chciałam nawet z nikim rozmawiać, zastanawiając się jak długo wytrzymam bez polowania... Jakby tego było mało w tym samym czasie w wypadku samochodowych zginęła moja matka. Po kilku długich, samotnie spędzonych miesiącach wróciłam do szkoły. Juz nie jako uczeń, a profesor latania, wampirologii, smokologii i wróżbiarstwa. Był to dla mnie swego rodzaju szok po tygodniach wpatrywania się w sufit. Byłam nieufna, jednak dyrektor-Syriusz James Black podtrzymywal mnie na duchu. Spędzałam z nim coraz więcej wolnego czasu, powoli przekonując się do niego. Szybciej niż się tego spodziewałam, zrozumiałam, że go kocham. Było to uczucie nieporównywalne do tego, co czułam do Olivera. Z Syriuszem wszystko wydawało się łatwiejsze, piękniejsze... Sprawiał, że uśmiechałam się częściej niż zwykle. Po kilku dniach wysłałam sowę do mojej przyjaciółki sowę z prośbą, by wróciła do szkoły. Pojawiła się kilka dni później. Byłam szczęśliwa z mężczyzną, który odwzajemniał moje uczucie. Inez i Sydney towarzyszyły mi każdego dnia. Razem z Sydney i profesor-Elizabeth walczyłyśmy u boku Syriusza w walce o szkołę, która zakończyła się naszym zwycięstwem. Poznałam kolejną przyjaciółkę-Wendy. Dni mijały mi wyjątkowo szybko, do czasu, gdy w szkole pojawił się William Evans. Chłopak, którego z początku źle oceniałam. Syriusz już od jego pierwszego dnia w szkole faworyzował go. Wyznaczył go prefektem, traktował jak syna. Byłam zazdrosna, o to, że poświęca czas jemu, a nie mnie, o jego spokojny ton głosu gdy razem rozmawiali. Dla mnie był tylko zwykłym lizusem, niewiele wnoszącym do szkoły. Kilka dni później pokłóciłam się z Syriuszem. Nie zgodziłam się na jego propozycję: Adopcję Will'a. Nie rozmawialiśmy przez klika dni. Czas spędzałam na wpatrywaniu się w taflę jeziora. Któregoś dnia Inez podeszła do mnie mówiąc, że własnie wróciła z lekcji z profesor Neela - zmarłą żoną Syriusza. Zamarłam. Nie mogłam wykrztusić słowa, zastanawiając się, jak to jest możliwe. Pognałam w stronę zamku i wparowałam do gabinetu Syriusza, zastawiając Neelę na jego kolanach. Poprosiłam go o wyjaśnienie hamując łzy. Potraktował mnie szorstko, rozmawiał ze mną tak, jakby widział mnie po raz pierwszy w życiu. Rzuciłam wymówienie na jego stół i odeszłam ze szkoły wraz z Inez, Sydney i Wendy, które nie mogły znieść tego, w jaki sposób potraktował mnie Syriusz. Obiecałyśmy sobie, że zamieszkamy razem w Hiszpanii. Zaproponowałam żebyśmy założyły razem szkołę... Szłyśmy razem, trzymając się za ręce i planując naszą przyszłość. Śmiałam się przez gorzkie łzy, zastanawiając się, co przyniesie nam życie...

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.pyrotehnic.pun.pl www.koimonogatari.pun.pl www.shinobidezain.pun.pl www.freciochy.pun.pl www.ministranci.pun.pl